Święty Ojciec Pio często opowiadał, że jako mały chłopak poszedł z ojcem do pewnego włoskiego sanktuarium wypełnionego tłumem rozmodlonych wiernych. Wszyscy zamarli, gdy do kościoła weszła biedna kobieta ze sparaliżowanym synkiem na ręku. Podeszła do obrazu czczonego w kościele świętego i zaczęta krzyczeć na całe gardło: „I co? Ładnie to tak? Jestem wdową, nie mam żadnych środków do życia, a teraz jeszcze ta choroba syna. Ty to masz dobrze – pogroziła świętemu – siedzisz sobie beztrosko w niebie, a ja tu ginę. Mam dość!!! Albo uzdrowisz mi dziecko, albo weź je sobie!” Ludzie z dezaprobatą pokręcili głowami. Nagle położony na ołtarzu sparaliżowany chłopak poruszył się, a po chwili zeskoczył na ziemię zdrowy. „To wtedy nauczyłem się modlić” – uśmiechał się Ojciec Pio.
Sprawdź: https://swietyojciecpio.pl/ojciec-pio-swiety-z-cukru-i-wazeliny-czy-z-krwi-i-kosci/